Franek wyjechał do Australii jeszcze w czasach głębokiej komuny. Były to ciężkie czasy. Polska schowana za żelazną kurtyną nie utrzymywała abyt wielu relacji z państwami europy zachodniej. Sam nasz bohater miał jednak to szczęście, bo część jego rodziny już dawno temu wyemigrowała przed wojną na antypody, do krainy kangurów. Co jakiś czas przysyłali prezenty, kartki. Wreszcie pewnego dnia za sprawą jednej z ciotek udało mu się otrzymać wizę i wyjechać. Tam poznał zupełnie inny świat, nauczył się języka i podjął pracę w warsztacie samochodowym wujka. Czas mija ł szybko. Udało mu się poznać fajną dziewczynę. Australijkę z polskimi korzeniami. Założyli rodzinę, na świat przyszły dzieci. Jednak coś nie dawało mu spokoju. Tęsknił za ojczyzną. To był impuls – pewnego dnia postanowili po prostu wrócić. Zobaczyć jak wygląda ten mały kraj w europie środkowej. Pozamykali wszystkie swoje sprawy, kupili bilety i wylecieli. Na miejscu od razu udało im się dostać kredyt mieszkaniowy. Tak oto zaczynali swoje życie od nowa.